Uff... Tego waĹźnego dnia wstaliĹmy po niecaĹych trzech godzinach snu, bo do samego koĹca szprejowaliĹmy po ciuchach, wgrzewaliĹmy logo, utwardzaliĹmy malunki - wszystko tylko nie spanie. Efekt: podkrÄ Ĺźone oczy jak po dobrej bibie i ogĂłlne zamotanie.
Na miejscu mieliĹmy byÄ o 10 rano. Niezawodny transport w postaci tatusia byĹ na czas, a my.. byliĹmy jak zwykle prawie gotowi. Pod Balsam przyjechaliĹmy o 10:15 wiÄc zdziwiliĹmy siÄ, gdy okazaĹo siÄ, Ĺźe jesteĹmy pierwszymi z goĹci. Nie, nie pomyliliĹmy dnia ani godziny, po prostu inni byli bardziej od nas wyluzowani albo pracowali jeszcze ciÄĹźej. Od razu rozpoznaliĹmy organizatorki tego caĹego zamiesznia: AgÄ i AgÄ czyli grupÄ Granat rzucajÄ ce siÄ tu i tam. Trzeba powiedzieÄ, Ĺźe wszystko wyglÄ daĹo na porzÄ dnie ogarniÄte organizacyjnie: stoliki poustawiane, wyznaczone miejsca,muzyczka graĹa. PrzypadĹo nam caĹkiem zgrabne miejsce, z wygodnÄ kanapÄ i duĹźym stoĹem w sali, w ktĂłrej jak siÄ potem okazaĹo, nie trzeba byĹo siedzieÄ w kurtce. Powoli ĹciÄ gali inni wystawcy, rozkĹadali swoje manele, na luzie i bez niepotrzebnej nerwĂłwy. Po prostu zimowy chill.
OczywiĹcie dwĂłjka specjalistĂłw od ZPT czyli A. i L. wymyĹliĹa jak powiesiÄ kominy i nerki pod sufitem, aby Ĺadnie dyndajÄ c przyciÄ gaĹy wzrok. Ja musiaĹam siÄ zajÄ Ä mniej wdziÄcznÄ robotÄ czyli prasowaniem tego, co zostaĹo psu z gardĹa wyciÄ gniÄte. JakoĹ czas szybko minÄ Ĺ i powoli zaczÄli siÄ pojawiaÄ pierwsi zwiedzajÄ cy i potencjalni kupujÄ cy - moĹźna byĹo ich poznaÄ po ciÄĹźkich kapotach, Ĺniegowcach, mufkach i tĹustych pieniÄĹźynkach. Wtedy jeszcze zima byĹa Ĺźe huhu. Muzyczka sobie na zmianÄ graĹa i nie graĹa, bo instalacja nie przewidziaĹa tylu chÄtnych na prÄ d, ale nam nie przeszkadzaĹo to w miĹym i sympatycznym spÄdzaniu wolnego czasu.
PrzyszĹo sporo znajomych bliĹźszych i dalszych, w tym rĂłwnieĹź dwoje takich jeszcze niemĂłwiÄ cych i niechodzÄ cych. AĹź dziwne, Ĺźe nie byĹo Ĺźadnego znajomego psa. Z waĹĂłwkÄ pojawiĹa siÄ teĹź moja babcia, ktĂłra jak do tej pory byĹa na wszystkich targach, w ktĂłrych braliĹmy udziaĹ.
Jak siÄ spodziewaliĹmy duĹźym wziÄciem cieszyĹy siÄ rzeczy dla mniejszych obywateli. BÄdziemy mieÄ tego wiÄcej - sĹowo! Jednak najwiÄkszym hitem tych targĂłw okazaĹ siÄ kombinezon, zupcyclingowany ledwo parÄ godzin wczeĹniej, w kolorze niebiesko zielonym, ze spiralami z şóĹtej farby oraz niedbaĹymi chlapniÄciami w kolorze metaliczny fiolet. Mierzony przez pewnÄ nie do koĹca zdecydowanÄ (chcÄ ale siÄ bojÄ) niewiastÄ, w koĹcu zakupiony bez mierzenia i tuĹź przed koĹcem przez innÄ biaĹogĹowÄ. Mamy nadziejÄ, Ĺźe siÄ skafander dobrze nosi i nie sprawia kĹopotĂłw wychowawczych!
Jak zwykle do domu zawinÄliĹmy siÄ jako ostatni przestrzegajÄ c dobrej zasady, Ĺźe w ogĂłlnym zamotaniu podczas skĹadania siÄ najĹatwiej czegoĹ zapomnieÄ.
OgĂłlnie przechowujemy ciepĹe wspomnienia z tej imprezy i z niecierpliwoĹciÄ czekamy na wiosennÄ edycjÄ! Ahoj!